OUBZ: dżin wypuszczony z lampy

Białoruscy wojskowi z kontyngentu Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), wysłanego do Kazachstanu na prośbę prezydenta tego kraju, wrócili do domu na pokładzie rosyjskich samolotów. Choć wrócili do domu, historia na tym się nie skończy. Wręcz przeciwnie.

Najprawdopodobniej zaangażowanie białoruskiego wojska w misję „pokojową” w Kazachstanie będzie miało daleko idące konsekwencje, zarówno dla samej Białorusi, jak i dla całego regionu.

Operacja w Kazachstanie była pierwszą zagraniczną operacją wojskową, w której uczestniczyli białoruscy żołnierze od czasu wycofania wojsk radzieckich z Afganistanu w 1989 roku. Jedynym wyjątkiem było wysłanie białoruskiego personelu wojskowego do Libanu. Ale wtedy brali oni udział w misji Interim Force pod parasolem ONZ, a nie w sytuacji niejednoznacznego konfliktu wewnętrznego i dla opisania ich zaangażowania światowe media nie używały słowa „siły pokojowe”w cudzysłowie. Nieporównywalny jest również zakres uczestnictwa. Białoruś w Libanie reprezentowało czterech lekarzy specjalistów, którzy służyli w szpitalu sztabu misji oraz oficer sztabowy i dwóch specjalistów sztabu okręgu wojskowego „Zachód”, którzy działali w ramach kontyngentu włoskiego. Ale, jak to się teraz często mówi, „to zupełnie inna sprawa”. Udział Republiki Białorusi w operacjach pokojowych ONZ jest jedną z ważnych dziedzin polityki zagranicznej państwa, która przyczynia się do wzmocnienia jego autorytetu i wpływu na arenie międzynarodowej.

Udział w operacji w Kazachstanie nie ma jednak nic wspólnego z takimi celami. Wręcz przeciwnie, światowa opinia publiczna jest skłonna uznać tę operację za ingerencję w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa, interwencję, udział w tłumieniu powstania, a nawet okupację, co, delikatnie mówiąc, nie dodaje Białorusi żadnych punktów ani wpływu na arenie międzynarodowej i rodzi dodatkowe pytania o suwerenność oraz niezależność w podejmowaniu decyzji przez białoruskie kierownictwo.

Nie tylko słowo „pokój” budzi wątpliwości we frazie „międzynarodowy kontyngent pokojowy”. Kontyngent rozmieszczony w Kazachstanie był bardzo umowny. Liczył 2030 osób i 250 pojazdów. Udział Białorusi szacuje się na 200 osób w specjalistycznej kompanii pokojowej 103. samodzielnej brygady powietrznodesantowej. Na uwagę zasługuje również fakt, że żołnierze zostali przewiezieni do Kazachstanu przez rosyjskie wojskowe samoloty transportowe. Nimi też wrócili do Białorusi. Białoruskie zgrupowanie wojskowe jest drugim co do wielkości po rosyjskim, choć stanowi mniej niż 10% całego kontyngentu. Udział innych krajów jest jeszcze mniejszy.

Zasadniczą część kontyngentu stanowiły siły rosyjskie. Rodzi to uzasadnione pytanie, czy nie włączono do niego personelu wojskowego z innych państw członkowskich OUBZ tylko po to, aby mieć podstawę do nazwania operacji zbiorową i pokojową, a nie rosyjską inwazją, którą w rzeczywistości w dużej mierze jest?

W tym kontekście nie jest też bezzasadne pytanie, czy w przyszłości ta sama metoda nie zostanie użyta jako listek figowy do ukrycia rosyjskiej inwazji na członka OUBZ lub inne państwo. Czy rosyjska inwazja, na przykład na Ukrainę nie stałaby się „międzynarodową operacją pokojową”, gdyby uczestniczyła w niej, na przykład, grupa lekarzy wojskowych z Białorusi, wojskowy oddział kucharski z Armenii i pluton kontrolerów ruchu drogowego z Tadżykistanu? To pytanie nie jest bynajmniej bezpodstawne. W dzisiejszym świecie, w czasach wojen informacyjnych eufemizmy w dużym stopniu decydują o stosunku całych państw do tego czy innego wydarzenia. To nie przypadek, że rosyjska agresja na Ukrainę jest uporczywie nazywana „konfliktem we wschodniej Ukrainie”, „wewnętrznym konfliktem ukraińskim”, „wojną domową” i tak dalej.

Kolejnym niebezpiecznym precedensem jest zbyt luźna interpretacja zapisów Karty Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Dokument ten zezwala na pomoc wojskową tylko w przypadku agresji zewnętrznej. Jest to zapisane w art. 4 Karty, który brzmi następująco:

„W przypadku agresji (zbrojnej napaści zagrażającej bezpieczeństwu, stabilności, integralności terytorialnej i suwerenności) na którekolwiek z Państw-Stron, wszystkie inne Państwa-Strony, na żądanie tego Państwa, niezwłocznie udzielą mu niezbędnej pomocy, w tym pomocy wojskowej, jak również wsparcia środkami będącymi w ich dyspozycji w ramach wykonywania prawa do obrony zbiorowej zgodnie z artykułem 51 Karty Narodów Zjednoczonych”.

Karta OUBZ przewiduje również mechanizm reagowania na zagrożenia wewnętrzne. Jest on przewidziany w art. 2 UBZ. Stanowi ona, że „w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa, stabilności, integralności terytorialnej lub suwerenności jednego lub więcej państw uczestniczących, lub zagrożenia dla międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa, państwa uczestniczące niezwłocznie uruchomią mechanizm wspólnych konsultacji w celu skoordynowania swoich stanowisk oraz opracują i podejmą środki w celu udzielenia pomocy takim państwom uczestniczącym w celu wyeliminowania zagrożenia”.

Jak widać, mimo że mechanizm ten nie wymaga agresji zewnętrznej, przewiduje jedynie wspólne konsultacje w celu wypracowania stanowiska, a nie wprowadzenie sił zbrojnych. To jest możliwe dopiero po uruchomieniu art. 4 Karty OUBZ. To tłumaczy zmianę retoryki Kassyma-Żomarta Tokajewa, kiedy to z dnia na dzień „szabrownicy” i „uczestnicy masowych zamieszek”, jak nazywano ich przed 5 stycznia, stali się w jego ustach „międzynarodowymi terrorystami”. Dotychczas wyważone stanowisko Rosji uległo zmianie już następnego dnia. MSZ Rosji powiedział, że wydarzenia w Kazachstanie to „próba podważenia bezpieczeństwa i integralności państwa, inspirowana z zewnątrz, przemocą, z wykorzystaniem wyszkolonych i zorganizowanych formacji zbrojnych”. To sformułowanie pozwoliło zinterpretować wydarzenia w Kazachstanie jako agresję zewnętrzną i wprowadzić art. 4.

Warto zauważyć, że art. 4 Karty OUBZ został użyty po raz pierwszy. Do tej pory nie była ona stosowana, choć zdarzały się okazje, które nie wymagały naciągania przepisów.

Na przykład sytuacja w Tadżykistanie, który ma długą granicę z Afganistanem, jest chronicznie napięta, ale to rosyjskie wojsko, a nie siły OUBZ, udzielają pomocy temu krajowi. W 2010 r. do Kirgistanu nie wysłano żadnych sił OUBZ, mimo bezpośredniej prośby ówczesnej prezydent Róży Otunbajewej. W tym czasie ponad dwa tysiące osób zginęło, tysiące zostało rannych, a setki tysięcy uciekło do Uzbekistanu podczas starć etnicznych pomiędzy Kirgizami a mniejszością uzbecką w regionach Osz i Dżalal-Abad. Co znamienne, obalony prezydent Kurmanbek Bakijew również prosił o wsparcie siłami pokojowymi, ale wówczas uznano to za wewnętrzną sprawę Kirgistanu. Ówczesny prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew powiedział, że kryterium wprowadzenia sił OUBZ jest naruszenie przez jedno państwo członkowskie granic innego państwa, należącego do organizacji.

„Na razie o tym nie mówimy, bo wszystkie problemy Kirgistanu mają wewnętrzne źródło” – powiedział wtedy rosyjski prezydent. „Są one zakorzenione w słabości poprzedniego rządu i w jego niechęci do zajęcia się potrzebami ludzi. Mam nadzieję, że wszystkie dzisiejsze problemy zostaną rozwiązane przez kirgiskie władze. Federacja Rosyjska pomoże” – powiedział.

Jednak najbardziej jaskrawym przypadkiem niewykorzystania sił OUBZ była ostatnia wojna w Górskim Karabachu pomiędzy Armenią, członkiem OUBZ, a krajem nie należącym do Organizacji – Azerbejdżanem, jesienią 2020 roku. Pomimo śmierci tysięcy ormiańskich żołnierzy, apel premiera Armenii Nikoly Paszyniana pozostał bez odpowiedzi. Rosja stała na stanowisku, że zobowiązania OUBZ nie mają zastosowania do terytorium Górskiego Karabachu. Nie uruchomiono nawet mechanizmu konsultacji przewidzianego w art. 2 Karty. Mimo to  Pasziniana przekonały argumenty, że sytuacja w Kazachstanie jest skutkiem zewnętrznej agresji. Armenia wysłała swoje wojsko do Kazachstanu.

Ta decyzja armeńskiego premiera spotkała się z ostrą krytyką społeczeństwa obywatelskiego i opozycji. Podobnie jak w przypadku wojsk białoruskich – Ormian wysłano do Kazachstanu na rosyjskich samolotach. Najwyraźniej w podziękowaniu za swoją służbę Paszynian oczekuje od OUBZ większej pomocy w przypadku kolejnej eskalacji konfliktu z Azerbejdżanem. Dlatego, 12 stycznia Paszynian i Putin w rozmowie telefonicznej omówili sytuację w Górskim Karabachu. Dzień wcześniej ministerstwa obrony Armenii i Azerbejdżanu oskarżyły się wzajemnie o oddanie strzałów, w wyniku których zginęło trzech ormiańskich wojskowych i jeden azerbejdżański żołnierz.

Nie wiadomo, czy oczekiwania Pasziniana się spełnią, ale można powiedzieć, że doszło do pierwszego użycia sił OUBZ. Dżina wypuszczono z lampy. Teraz decyzje o ich wykorzystaniu w tym czy innym miejscu będą podejmowane szybciej i chętniej.

Apetyt, jak wiadomo, rośnie w miarę jedzenia, a oczywiste jest, że historia z siłami OUBZ będzie się rozwijać, a ich wpływ na sytuację w regionie będzie wzrastać. I tak, podczas internetowego szczytu OUBZ poświęconego sytuacji w Kazachstanie, prezydent Rosji Władimir Putin zaproponował stałe rozmieszczenie sił OUBZ na terytorium państw członkowskich. „Lepiej byłoby wcześniej wprowadzić wojska OUBZ do wszystkich krajów sojuszu i rozmieścić je w stacjonarnych bazach wojskowych. W ten sposób można szybciej rozwiązywać lokalne problemy, jeśli w ogóle można je rozwiązywać. W szczególności, aby zapobiec „kolorowym rewolucjom”, zneutralizować wykorzystanie technologii Majdanu i nie dopuścić do zachwiania sytuacji” – powiedział. A Aliaksandr Łukaszenka poszedł dalej i wskazał nawet na możliwość kolejnego użycia sił  OUBZ. Na tym samym spotkaniu Łukaszenka powiedział, że Uzbekistan powinien wyciągnąć wnioski z tych wydarzeń. „Jeśli nie, to według naszych informacji, ich celowniki są zwrócone na Uzbekistan” – powiedział Łukaszenka.

Jednak sam Łukaszenka powinien bardziej uważać na słowa. Dziś czuje się zwycięzcą, dumnie prezentując się innym jako rozjemca i gwarant „stabilności” nie tylko Białorusi, ale i całego regionu. Ale może warto wyciągnąć lekcję z tego, co się stało w Kazachstanie. Po pierwsze, odsunięcie Nazarbajewa i jego klanu od władzy doskonale pokazało całkowitą niestabilność różnych sprytnych konstytucyjnych konstrukcji tranzytowych, których warunki wstępne będzie próbował stworzyć w lutowym referendum konstytucyjnym. Wpływowy i potężny Nazarbajew zdołał utrzymać je przez niecałe trzy lata. Gwarancje Łukaszenki będą trwały znacznie krócej, gdy przestanie on być pierwszą twarzą państwa. Po drugie, pretekstem do wprowadzenia wojsk OUBZ do Kazachstanu był atak „międzynarodowych terrorystów”. A dzięki Łukaszence, jego propagandystom i służbom bezpieczeństwa liczba osób oskarżonych o terroryzm na Białorusi od dawna przewyższa liczbę wszystkich organizacji terrorystycznych razem wziętych. Nawet pewien schemat kolorystyczny ubrania może wystarczyć, aby władze uznały kogoś za terrorystę. Ale taka retoryka to broń obosieczna. To, kiedy zwróci się ona przeciwko samemu Łukaszence, może być tylko kwestią czasu.

Autor: iSANS

Zdjęcie: Ministerstwo obrony Białorusi

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *