Brat Darii Domraczew opowiedział o swoim brutalnym zatrzymaniu

Wczoraj użytkownicy mediów społecznościowych zaczęli udostępniać filmy z brutalnego zatrzymania mężczyzny z rowerem. Na nagraniu widać, jak grupa funkcjonariuszy OMON bije go m.in. po głowie. Następnie niektórzy użytkownicy mediów społecznościowych zaczęli domniemywać, że na filmie znajduje się brat Darii Domraczew, architekt Nikita Domraczew. Okazało się, że to prawda. Po zatrzymaniu, Nikita został przewieziony do Oddziału Terenowego MSW, a następnie do szpitala. Teraz mężczyzna jest w domu. Architekt opowiedział Onliner o swoim brutalnym zatrzymaniu.

Według Nikity wszystko wydarzyło się, gdy jechał rowerem po ścieżce rowerowej w okolicy Zybickiej. Kiedy mężczyzna zobaczył tłum przerażonych ludzi biegnących w jego kierunku, zatrzymał się.

– Nie widziałem, co się dzieje, ale słyszałem, że krzyczeli, było ich sporo. Nie mogłem jechać dalej. Potem zobaczyłem, że za nimi biegną funkcjonariusze. Odwróciłem się, by odjechać, ale po drugiej stronie zaczęli też biec mężczyźni w czerni. Zrzucili mnie  z roweru o nic nie pytając i zaczęli bić. Od uderzenia migotało mi w oczach, krew zaczęła płynąć z głowy. Jednocześnie zdałem sobie sprawę, że nie mogę stracić roweru, ponieważ jest dla mnie cenny. Próbowałem się wyrwać, żeby zabrać go ze sobą. Nie udało mi się tego zrobić — zostałem wciągnięty do autobusu.

Wewnątrz skuli mnie mocno, ściskali ręce kajdankami. Poprosiłem o pomoc, ponieważ nic nie widziałem: cała twarz, podobnie jak całe ubranie, była we krwi. Grożono mi, szturchano w ciało pałką i śmiano się. Bałem się zemdleć i nie wiedziałem, co będzie dalej. Prosiłem jak mogłem, aby wezwać kartkę, poluzować kajdanki – moje ręce po prostu zdrętwiały. Jednak te prośby na nic się nie zdały. Dopiero po przeniesieniu mnie do innego samochodu, w którym byli zwykli milicjanci, kajdanki zamieniono na opaski zaciskowe.

Milicjantów prosiłem też o pomoc, a przynajmniej o coś, aby zatrzymać krwawienie. Znaleźli jakiś bandaż w samochodzie, przyłożyłem go do głowy, ale krew wciąż płynęła.

Następnie przez 40 minut wożono mnie po mieście, po czym wraz z innymi zatrzymanymi przewieziono do Oddziału Terenowego MSW. Zobaczyli, że jest ze mną źle i jako pierwszego zabrali mnie na przesłuchanie. Pokazałem paszport, spojrzeli na rzeczy i zrobili mi zdjęcie. Natychmiast poprosiłem o wezwanie karetki. W końcu została wezwana. Kiedy przybyli lekarze i udzielili mi pierwszej pomocy, powiedzieli, że zabierają mnie do szpitala. W tym momencie dostałem protokół — nie mogłem go nawet przeczytać, ponieważ całą twarz miałem we krwi. Było tam napisane, że brałem udział w bezprawnym wydarzeniu masowym. Powiedziałem, że nie zgadzam się z protokołem: został on sporządzony bez jakichkolwiek wyjaśnień z mojej strony. Odpowiedzieli mi na to, że jeśli nie podpiszę papieru, nigdzie nie pozwolą mi odejść. Więc podpisałem go i pojechałem karetką do szpitala. Zrobiono mi testy, opatrunki, zszyto głowę i duże rany. Rano zrezygnowałem z hospitalizacji i wróciłem do domu.

Teraz powinna odbyć się sprawa w sądzie we Frunzenskim rejonie, ale nie znam jeszcze daty.

– Daria wie, co się stało? 

– Tak, sama zobaczyła wiadomości. Teraz wie, że jestem w domu, ale jeszcze z nią nie rozmawiałem.

 

Przetłumaczono z https://people.onliner.by/2020/10/12/brat-domrachevoj-o-zaderzhanii

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *