Po tragicznych wydarzeniach związanych z wyborami artystka Olga Jakubowska nie mogła dojść do siebie i zaczęła malować białe puszyste kotki z biało-czerwono-białymi flagami w łapkach, które teraz zna każdy Białorusin.
„To był straszny stan stresu, żalu, łez” – wspomina wydarzenia z tego czasu Olga. – I patrzę, jak Nina [Bahińska] z flagą idzie wśród tych wielkich mężczyzn w czerni. Pomyślałam, że babcia ma dość siły, odwagi, by się nie załamać, nie zgiąć, nie rozsypać, nie siedzieć we łzach, ale brać się do roboty i czynić, co potrafi najlepiej”.
Zdjęcie z archiwum osobistego Olgi Jakubowskiej
W ten sposób powstał obraz, który teraz zna prawie każdy Białorusin: biały puszysty kot z biało-czerwono-białą flagą w łapce osaczony przez ogromne wilki.
„Narysowałam kota, a kiedy go narysowałam, zdałam sobie sprawę, że to Nina Bahińska – ta sama, którą chciałam narysować od dawna. A wilki jakoś same przez się narysowały. Wyszły jako tło” – opowiada o swojej pracy artystka. „W rzeczywistości wszyscy rozumieją, że wilki są bardzo dobrymi istotami w porównaniu do tych, które przedstawiam”.
Od tej pracy rozpoczęła się seria Olgi Jakubowskiej, która ma teraz ponad 20 obrazów poświęconych wydarzeniom i osobowościom ostatnich miesięcy.
„Nie mogłam powstrzymać się od narysowania Maszy [Kalesnikawaj], ponieważ historia na granicy zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wiele powstało rysunków i to jest dobre, a ja również postanowiłam stworzyć swoją pracę na ten temat – mówi Olga o obrazie poświęconym Maryi Kalesnikawej. – Masza u mnie wyszła taka pewna siebie. Myślę, że Masza ucieszy się z tej pracy, kiedy w końcu zostanie zwolniona i wszystko będzie dobrze”.
Zdjęcie z archiwum osobistego Olgi Jakubowskiej
Wiktar Babaryka, Elena Leuczanka, Wolha Chiżynkowa, „Tor Band” i wiele innych już stali się bohaterami obrazów Olgi. Z różnych powodów dzieła nie trafiły jeszcze do swoich bohaterów. Przekazać obraz udało się tylko Ninie Bahińskiej, Maksimowi Katzowi i matce Iwana Krasouskiego.
Wiadomo, że w swojej pracy Olga nie ominęła tragicznych wydarzeń na Placu Przemian: śmierci Ramana Bandarenki.
„To obraz – ból. Płakałam, kiedy go malowałam, tu farby zmieszane są ze łzami. To prawda. I wiedziałam, że wszyscy płaczą. Wszyscy, którzy znali tę historię. I płakaliśmy nad takim oceanem, który może stać się dziewiątą falą [„Dziewiąta fala” – obraz Iwana Ajwazowskiego (1817-1900)]. Człowiek żyje, dopóki jest pamiętany. Myślę, że Raman zostanie zapamiętany przez wszystkich i będzie pamiętany zawsze”.
Ze względu na potrzebę szybkiego reagowania na wydarzenia Olga czasami czuje się jak artystka – reporterka. W planach jest uchwycenie każdej grupy, każdej osoby, która stanęła w obronie praw Białorusinów.
„Kupałowców [„Kupałaucy” – artyści zwolnieni z Narodowego Teatru Akademickiego im. Janki Kupały w Mińsku – przyp. tłum.], oczywiście, że narysuję, obowiązkowo! Po prostu teatr i ogólnie sztuka to taki głęboki temat. Chciałabym mieć jakąś wyrazistą fabułę, a nie to, że po prostu kotek stoi wśród wilków. Pragnę głębszego sensu i na razie nad tym rozmyślam”.
Początkowo Olga była zszokowana zainteresowaniem jej pracami, a teraz rozumie: obrazy stały się pewną terapią dla ludzi.
„Ludzie widzieli te prace i rozumieli, że ich potrzebują. Można patrzeć też z innej perspektywy, w której punktem wyjścia nie jest ból i tragedia, tylko przekonanie, że zło prędzej czy później się skończy. I chcę wierzyć, że nasze życie zmieni się na lepsze – mówi na pożegnanie ekipie programu „Imieju prawo” Olga Jakubowska. – Dopóki będę miała historię, dopóty będę malowała. I moim marzeniem jest namalowanie ogromnego obrazu, w którym będą kotki wszystkich kolorów, kształtów i rodzajów – jakbyśmy wszyscy byli i jesteśmy kotami. Wszyscy bardzo różni, ale wszyscy razem”.