Referendum konstytucyjne (cz. 7): „wybór” w cieniu wojny z Ukrainą

Po ocenie wydarzeń ostatnich miesięcy oraz analizie projektu zmian konstytucji, może pojawić się uzasadnione pytanie: komu najbardziej zależy na tych zmianach i czy referendum się odbędzie? Próbując odpowiedzieć na te pytania, należy pamiętać, jak i w jakich warunkach wspomniane zmiany są obecnie przedstawiane na Białorusi. Na uwagę zasługuje ogromny propagandowy rozmach kampanii informacyjnej, której główny przekaz można uznać za wyraz taktyki „i naszym, i waszym”. Z jednej strony, reżim przedstawia zmiany jako coś koniecznego, tłumacząc, że państwo, chcąc dostosować się do warunków geopoliycznych, musi się zmieniać. Jednocześnie „dokręcanie śruby” ma stanowić o sile państwa i manifestacji suwerenności, ale też być odpowiedzią dla tej części społeczeństwa, która żądała zmian w 2020 roku.

To, że na przeprowadzeniu referendum bardzo zależy obecnej elicie władzy i osobiście Łukaszence (oprócz samych omawianych wyżej zmian w projekcie konstytucji) świadczą trzy czynniki:

Po pierwsze, szeroki rozmach propagandowy kampanii referendalnej w stosunkowo krótkim czasie. Opublikowanie projektu zmian zaledwie dwa miesiące przed samym referendum pozwala sądzić, że do tej pierwszej po 2020 r. ogólnorepublikańskiej kampanii wyborczej władze podchodzą z pełną odpowiedzialnością.

Po drugie, konserwatywny charakter konsolidacji reżimu, który można było zaobserwować na Białorusi w ciągu ostatnich miesięcy: przede wszystkim wzmocnienie siłowego skrzydła białoruskiej elity i objęcie przez nią ważnych urzędów państwowych. Należy to rozpatrywać zarówno jako próbę stabilizacji systemu, jak i pośrednie przygotowanie się do referendum. Należy pamiętać, że np. wzmocnienie „siłowików” w aparacie wymiaru sprawiedliwości nie było bez podstaw: ten resort odpowiada m.in. za funkcjonowanie partii politycznych i nadzoruje przygotowanie i przeprowadzanie wyborów.

Po trzecie, wzmożona fala represji ostatnich miesięcy, w tym ogromne wyroki dla oponentów reżimu, mogą być rozpatrywane jako totalna pacyfikacja politycznego i medialnego pola przed referendum. A to oznacza, że władzom bardzo zależy, by kampania referendalna odbyła się według ich scenariusza. Potwierdzał to i sam Łukaszenka, który w ostatnich tygodniach niejednokrotnie podkreślał, że priorytetem jest „zachowanie Białorusi i jej państwowości jako takiej”, tym samym uzasadniając represję i potrzeby zmian.

W obecnych warunkach, szczególnie uwzględniając wydarzenia z początku stycznia w Kazachstanie i atak Rosji na Ukrainę w lutym, nie należy rozpatrywać referendum jako przygotowania  stricte do wprowadzenia mechanizmu przekazania władzy.

Analizując zmiany pod kątem tranzytu władzy, kampanię referendalną można rozpatrywać jako wstępne sondowanie przyszłych i jedynie potencjalnych mechanizmów tranzytu, poprzez np. wprowadzenie WZL etc. W obecnej sytuacji wydaje się niemożliwe, by Łukaszenka myślał o rzeczywistym tranzycie w najbliższej przyszłości. Uwzględniając wydarzenia kazachstańskie, wprowadzenie rzeczywistych autonomicznych organów jak Zgromadzenie Ludowe oraz rosnące możliwości wpływu Rosji, oznaczałyby dla niego prawdziwe zagrożenie.

Logikę zmian urzędu prezydenta należy rozpatrywać z 2 pozycji: 1) jako przeniesienie centrum podejmowania decyzji oraz rozdział formalnych kompetencji dla jednej osoby. Tym samym można spróbować „odciążyć” urząd prezydenta oraz – w mniemaniu rządzących – „anulować” i wreszcie zamknąć kwestię 2020 roku, ale jednocześnie „anulować” poprzednie kadencje oraz zachować pełnię władzy; 2) jako rozproszenie indywidualnej i wprowadzenie zbiorowej odpowiedzialności – jeśli WZL zostanie wprowadzone do systemu prawnego, ewentualne przyszłe niepowodzenia formalnie przestaną być osobistą odpowiedzialnością tylko i wyłącznie Łukaszenki i jego najbliższego otoczenia. W każdym razie na obecnym etapie to nie jest kwestia tranzytu władzy, a bardziej zapewnienie dwóch kolejnych „legalnych” kadencji, podczas których taki tranzyt można będzie przygotować.

Podsumowując, kwestia referendum jest bardzo istotna zarówno dla elity rządzącej, jak i dla kontrelity. Siły demokratyczne znalazły się w ciężkim położeniu – z jednej strony, mogą promować swoją strategię referendalną jedynie z zagranicy, kiedy na Białorusi scenariusz ustanowienia „kieszonkowej” opozycji staje się coraz bardziej realny. Retoryka referendalna jest kierowana zarówno do odbiorców wewnętrznych (potrzeba zmian, większa partycypacja polityczna społeczeństwa), jak i pośrednio do społeczności międzynarodowej (wyciągamy wnioski, przeprowadzamy zmiany i reformy).

Samo referendum można było rozpatrywać również jako potencjalną możliwość resetu z Zachodem, z którym stosunki nie były tak złe i napięte od lat. Nowa konstytucja może być postrzegana przez rządzących jako pretekst do próby „normalizacji” stosunków z Zachodem po lutym br. I choć retoryka władz jest zupełnie inna, takiego scenariusza nie można wykluczyć.

Natomiast po ćwiczeniach „Sojusznicza Stanowczość” i rosyjskim ataku na Ukrainę, scenariusz ten wydaje się coraz mniej prawdopodobny.

Należy jednak pamiętać, że choć ww. czynniki wskazują na duże zainteresowanie białoruskiej elity władzy przeprowadzeniem referendum i wprowadzeniem w życie poprawek do konstytucji, nie można mieć stuprocentowej pewności, że referendum się odbędzie lub że zostanie uznane przez białoruskie władze za ważne w przypadku jego przeprowadzenia. W świetle ostatnich wydarzeń w Kazachstanie i Ukrainie, Łukaszenka może zmienić swoją decyzję i w obawie przed „niekontrolowanym mechanizmem tranzytu” oraz po rozpoczęciu czystek nazarbajewowskiego aparatu władzy, zrezygnuje z przeprowadzenia referendum. Możliwy jest również scenariusz, w którym referendum zostanie przeprowadzone, ale formalnie nie zostanie uznane za ważne (np. ze względu na niewystarczającą frekwencję lub inne powody). Wtedy propaganda będzie mogła również spróbować zbierać polityczne punkty, wskazując, że obywatele mieli wybór i mogli doprowadzić do zmian, ale większość była za pozostawieniem konstytucji w obecnym kształcie.

Niezależnie od tego, czy referendum zostanie przeprowadzone, to nowej konstytucji nie należy rozpatrywać jako przesłanki do natychmiastowego rozpoczęcia operacji tranzytu władzy. Będzie to przede wszystkim proces wprowadzenia rozproszonej odpowiedzialności politycznej poprzez odciążenie prezydenta, formalny mechanizm „anulowania” poprzednich kadencji Alaksandra Łukaszenki oraz próba zamknięcia „kwestii wyborów 2020” w rozumowaniu białoruskiej elity władzy.

Zdjęcie: EuroRadio.FM

Autor: Maxim Rust

redaktor działu OPINIE, analityk polityczny i badacz społeczny. Doktor nauk politycznych (UW). Główne zainteresowania badawcze to elity polityczne i transformacja ustrojowa w państwach poradzieckich oraz funkcjonowanie społeczeństw w dobie digitalizacji. Autor ponad pięćdziesięciu publikacji naukowych i publicystycznych. Jest redaktorem magazynu New Eastern Europe (www.neweasterneurope.eu).

Zobacz wszystkie wpisy od Maxim Rust → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *