Na wolność wyszedł obrońca praw człowieka Oleg Grableuski. Relacjonuje przebieg swojego zatrzymania.

„Jeśli jesteś mężczyzną, powinieneś płodzić”. Zostałem zatrzymany na Marszu Osób Niepełnosprawnych i zresetowano mi telefon do ustawień fabrycznych
Na wolność wyszedł obrońca praw człowieka Oleg Grableuski. Został zatrzymany 15 października podczas pierwszego Marszu Osób Niepełnosprawnych, na który przyszedł, aby sprawdzić, czy prawa uczestników są przestrzegane.
Oleg był w stanie uczestniczyć w marszu tylko przez godzinę. Następnie z minivana „wyskoczyło na niego dwóch lub trzech mężczyzn w czerni”, uderzyli go w nogi, zabrali telefon i pieniądze, i zawieźli na komisariat ze słowami: „zatrzymaliśmy koordynatora”. Na podstawie informacji przekazanych przez Centrum Praw Człowieka Wiasna opowiadamy, co było dalej.
Na moskiewskim komisariacie Oleg został zabrany do auli, a później przyszedł do niego funkcjonariusz w cywilu: „Powiedział: „Podniosłeś rękę na świętość – na niepełnosprawnych”. Mówił, że jestem koordynatorem i że mam się przyznać do wszystkiego i zrobić to przed kamerą kanału TV Białoruś 1. Postrzegałem te zagrożenia jako realne i dlatego nie wdałem się z nim w dyskusję. Jego monolog trwał około 20 minut. Powiedział: „Jeśli jesteś mężczyzną i masz dobre plemniki, powinieneś płodzić dzieci, a nie robić takie rzeczy, jak wyprowadzanie niepełnosprawnych na ulicę” – wspomina Oleg.
Następnie na rozmowę do Olega przyszli prawdopodobnie czterej oficerowie (mieli gwiazdy na naramiennikach). Zadawali mu pytania tego samego typu, takie jak: „Rozumiesz, za co Cię zatrzymano?”, W jaki sposób pan koordynował działania?”, „Nazwisko i miejsce zamieszkania?”. Zażądali od Olega podania hasła do telefonu. „Powiedziałem im, że nie rozumiem, czy to było jakieś zatrzymanie, bo zwyczajnie porwali mnie z ulicy ludzie w czarnych ubraniach i kominiarkach” – opowiada Grableuski.
Oleg był przesłuchiwany przez około pięć godzin. Ludzie, którzy z nim rozmawiali, zmieniali się około sześć razy – rozmawiali z nim zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Wszyscy zadawali te same pytania dotyczące koordynacji marszu. „W pewnym momencie znalazłem się w biurze agentów.
Cała ich praca polegała na tym, że przepisywali informacje z wydruków (widocznie od innych ludzi) z kanałów portalu Telegram do komputera” – mówi Oleg, podkreślając, że nikt mu się nie przedstawił.
Potem do Olega przyszła kolejna nieznana osoba (być może śledczy) i przyniosła gruby folder, mówiąc: „Cóż, wszystko zrobiliśmy, przeczytaj i podpisz. Widzisz, oszukujesz nas, a my cię nie oszukujemy”. Oleg przewrócił jedną stronę i zwrócił uwagę, że nie zapoznał się ze swoimi prawami, zgodnie z procesem administracyjnym, przed wykonaniem czynności procesowych. „Na co ten odpowiedział: „No i koniec z tobą” – wyrwał mi teczkę z rąk i wyszedł. I to wszystko, nie dowiedziałem już, o co mnie oskarżono i co było w tych dokumentach aż do samej rozprawy.”
Ponadto od Grableuskiego po raz kolejny zażądano hasła do jego komórki, ale ponownie odmówił. „Powiedziano mi: „Więc go rozbijemy!”. Na co odpowiedziałem: „Proszę bardzo, ale odpowiecie za to i za wszystko, co tu zrobiliście”. W końcu przyszła jakaś osoba, przeszukała mój telefon i powiedziała: „Przypadkowo zresetowaliśmy go do ustawień fabrycznych… Przykro mi”.
Zdjęcie: Białoruskie Radio Racyja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *