Mężczyzna poszedł na milicję odebrać swoją biało-czerwono-białą flagę. I na trzy doby trafił do aresztu

Raman Raszecki mieszka w Brześciu. Podczas minionych wyborów był niezależnym obserwatorem. A po nich, jak wielu, brał udział w pokojowych protestach.
Za udział w marszu w dzień urodzin Łukaszenki, na który Roman poszedł w białych kapciach, skazali go na 15 dni aresztu.
– Na placu Lenina posiedzieliśmy, potańczyliśmy. Kiedy po wiecu szedłem do domu z flagą, zatrzymali mnie. Skuli mnie w kajdanki, wsadzili do samochodu. Położyli twarzą do ziemi. Myślałem, że będą mnie bić, ale mnie nie tknęli. Byłem w izolatce Wydziału Spraw Wewnętrznych dla dzielnicy Leninskiej, a na kolejne cztery doby przewieźli nas do Berezy: widocznie zwolnili to miejsce w Brześciu pod łapanki – opowiada Raman.
Flagę wpisali w spis skonfiskowanych rzeczy. Powiedziano mi, że po wyjściu z aresztu będzie można ją zabrać.
17 września Raman poszedł na milicję po flagę.
– Usłyszałem: „flagę oddaliśmy twoim rodakom”. Niczego konkretnego. Grozili: „jeśli będziesz przychodzić po flagę, to postawimy Ci zarzut uporczywego nękania funkcjonariuszy milicji”. Roześmiałem się, jak usłyszałem tę formułkę – wspomina Raman.
Tego dnia złożył skargę do dyżurki. Później dzwonił, żeby dowiedzieć się, pod jakim numerem zarejestrowano dokument, ale nikt nie odbierał telefonu. 18 września Roman znowu poszedł na milicję.
– Zachowuję się grzecznie, normalnie, nie mówię niczego, co mogłoby mi zaszkodzić. Stukam w furtkę, mówię, że muszę dowiedzieć się, jaki numer ma moja skarga. Strażnik: „dobrze, niech pan poczeka”. Po jakimś czasie wychodzi drugi strażnik i prosi o przejście do Wydziału Spraw Wewnętrznych.
Kładzie moje rzeczy do celi, zaprowadza mnie do pomieszczenia do przesłuchań i zaczyna spisywać protokół zatrzymania – „wykroczenie o charakterze chuligańskim”.
W protokole jest napisane: „uporczywie nękał funkcjonariuszy milicji”. Zamknęli mnie na 72 godziny.
W poniedziałek 21 września była rozprawa. W aktach sprawy jest napisane, że tłukłem w furtkę, że nie reagowałem na uwagi, przeszkadzałem w pracy strażnikowi. Mówię: wezwijcie na rozprawę tego pracownika, który złożył na mnie skargę i pokażcie nagrania z kamer nad bramą Wydziału Spraw Wewnętrznych. Milicja dostała 2 godziny na dostarczenie nagrania – nikt nic nie przyniósł. W wyniku tego rozprawę odroczono, a mnie puszczono – opowiada o procesie Raman.
Mimo wszystko chce odzyskać flagę.
– Kupiłem ją w sklepie „Kniaz Vitaut”, zapłaciłem za nią 35 rubli. To moja własność – wyjaśnia Raman.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *