Kolonialny byt kultury

Imperializm może istnieć bez kolonializmu, ale kolonializm bez imperializmu nie. Co to znaczy? Aby utrzymać imperium kolonialne w całości, trzeba stosować narzędzia spoza świata polityki i militaryzmu. Jedną z najważniejszych broni kolonializmu jest kultura. Edukacja i odpowiednio zarządzane procesy kulturowe wychowują całe pokolenia ludzi lojalnych wobec imperium. Tacy, na przykład, mieszkańcy ZSRR nazywali samych siebie ludźmi radzieckimi, bez względu na narodowość i pochodzenie. Kultura kolonialna i imperialna skłania do wyrzeczenia się lokalnej tożsamości i przyjęcia wspólnej.

Imperium Rosyjskie miało zdecydowanie charakter kolonialny i jego władze szczególnie nie ukrywały tego faktu. Wręcz przeciwnie. Rosja była członkiem Międzynarodowego Instytutu Kolonialnego, w ramach którego europejskie imperia wymieniały się pomysłami i doświadczeniami dotyczącymi skutecznych metod rządzenia i rozwijania kolonii. W kulturze kolonializm przejawiał się na różne sposoby: od orientalistycznych portretów Kaukazu u Lermontowa i Puszkina, przez etnograficzne opisy Ukrainy u Gogola, po obrazy Wereszczagina i Karazina czy kaukaskie utwory Tołstoja. W czasach sowieckich kolonializm uważano za bolączkę zachodniego imperializmu.

Związek Radziecki pełnił naturalnie w tym kontekście rolę „koła ratunkowego”. Wspieranie ludów Afryki w dążeniu do zerwania łańcuchów niewolnictwa i w walce o wyzwolenie było niczym innym jak ideologiczną przykrywką dla geopolitycznych ambicji ZSRR.

Zasadnicza różnica między kolonializmem w stylu zachodnim a kolonializmem w stylu rosyjskim (czy chociażby chińskim) polega na tym, że ten pierwszy ma charakter morski, a drugi lądowy. Dlatego kolonializm w wydaniu rosyjskim ma kilka formatów, a nawet typów, w zależności od specyfiki danego terytorium. Kolonializm lądowy jest bardziej skrupulatny we wdrażaniu projektów asymilacji i realizacji wszelkiego rodzaju „rozwiązań kwestii narodowych”” w swoich koloniach czy na peryferiach. Sztywniejszy i bardziej hierarchiczny pion kontroli pozwala centrum na bezpośrednie mianowanie kadr kierowniczych, a rozwiązywanie problemów metodami wojskowymi jest łatwiejsze. Dlatego, na przykład, projekty kolonizacyjne, które nie zostały zakończone w czasach Rosji carskiej, były z powodzeniem realizowane w ZSRR. Takie jak zakończenie podboju Azji Środkowej czy całkowita rusyfikacja wewnętrznych terytoriów Rosji oraz Europy Wschodniej.

Sowiecki projekt kolonialny mógł trwać kilkadziesiąt lat dłużej niż to miało miejsce w rzeczywistości. Ruchy narodowe w republikach radzieckich dopiero w latach osiemdziesiątych zaczynały budować swój kapitał symboliczny i polityczny, tworząc tym samym podstawy do oddolnego rozpadu imperium. Jednak ZSRR rozpadł się od góry. Tym samym te procesy kulturowe, polityczne i gospodarcze, które miały rozpocząć dekolonizację ZSRR, nie zostały w pełni uruchomione.

Brak antykolonialnej fazy rozpadu imperium skutkował tym, że w okresie postsowieckim wiele oznak kolonializmu przetrwało w formacie politycznym i kulturowym. ZSRR i posowiecka Rosja to w gruncie rzeczy twory imperialne starego typu. Dlatego metody i ideologia, za pomocą których Moskwa prowadzi dialog ze swoimi byłymi koloniami, są bardzo anachroniczne w swej treści. Ponadto wszystkie te kalki myślenia kolonialnego, które przez długi czas były zamknięte w sowieckich kliszach ideologicznych, zostały teraz „wyzwolone”. Publiczny dyskurs w Rosji jeszcze od lat dziewięćdziesiątych jest otwarcie rasistowski i dyskryminacyjny wobec innych narodów, etnosów, kultur nawet tych, które są częścią współczesnej Federacji Rosyjskiej. Właściwie swoistym wyzwalaczem otwarcie agresywnej tożsamości wobec Innych była wojna na Kaukazie w latach 1994-2009. Nikt nie postrzegał Czeczenii jako podmiotu podległego Rosji. Była to twierdza terroryzmu, a Dudajew był głównym terrorystą. Wyłącznie rosyjski żołnierz mógł walczyć  za  swój kraj , zabijać i iść na śmierć, bo ojczyzna mu tak kazała.

Reakcyjna nostalgia społeczeństwa, która wówczas wydawała się anachronicznym śladem w tożsamości posowieckiej Rosji, stała się właściwie fundamentem dla nowych kolonialnych pomysłów elit  na Kremlu.  

Po aneksji Krymu w 2014 roku sentymentalne klisze przetłumaczono tak, by służyły kolejnemu kolonialnemu projektowi. Nie „neokolonialnemu”, nowemu w formie, ale dosłownie kolejnemu – który wiąże się z podbojem militarnym, rusyfikacją i imperialnym formatowaniem tożsamości.

Przestrzeń kulturowa Rosji jelcynowskiej była mieszanką tego, co radzieckie i tego, co globalne. Putinowska Rosja dodała do tej mieszanki kulturę imitacji, polegającą na kopiowaniu i naśladowaniu wzorców zewnętrznych, głównie zachodnich, na potrzeby rodzimego rynku. Jednak była też i autentyczna odmiana posowieckiej kultury, która przetrawiła trudy rosyjskiej rzeczywistości i problemy kapitalizmu, „”tubylcze więzi”” i głębię rosyjskiej duszy. Jedną z najbardziej znaczących postaci współczesnej kultury rosyjskiej XXI wieku jest Aleksiej Bałabanow. To reżyser kultowych filmów: „Brat 1”, „Brat 2”, „Ładunek 200” oraz „Wojna”. Jego filmy na stałe zapisały się w pamięci jako metafora współczesnej postsowieckiej Rosji. Ta rzeczywistość jest pełna beznadziei i makabrycznych sytuacji, choć żyją w niej ludzie kierujący się jasnymi zasadami. Ale, co dziwne, to właśnie bohaterowie Bałabanowa stali się ucieleśnieniem – dosłownie – dzisiejszej wojny z Ukrainą. Hasło „Siła V Prawdzie” i murale z Daniłą Bagrowem jako symbole poczucia niesprawiedliwości i postsowieckiego kodeksu honorowego, którym kierował się bohater Bałabanowa, służą promocji agresji na Ukrainę.

Ale jeśli się nad tym zastanowić, to Daniła Bagrow jest rzeczywiście twarzą prawdziwej postsowieckiej tożsamości Rosji. To pozbawiony zasad  morderca, który udaje, że walczy o „słuszną sprawę”. Pogardza innymi nacjami („nie jesteś mi bratem zgniły czarnuchu…”), żyje we własnym świecie stereotypów i złudzeń, wyznaje swoiście pojmowaną „czystą miłość do ojczyzny”.

W filmie „Wojna” również pojawia się jedno z haseł używanych w wojnie z Ukrainą już od 2014 roku. „Rosjanie nie porzucają swoich na wojnie” – to także próba odnalezienia nowego „kostiumu honoru” utraconego po upadku ZSRR. Sam film jest pełen orientalistycznych obrazów Kaukazu i portretów czystych, i właśnie „rosyjskich wojowników”, którzy wykazują się bohaterstwem wbrew wszelkim przeciwnościom. Klasyczny model skolonizowanych dzikusów i szlachetnych kolonizatorów. Ale niestety to nie XIX wiek, tylko początek XXI.

Po upadku Związku Radzieckiego rosyjskie elity polityczne i intelektualne nawet nie próbowały przemyśleć swojej kolonialnej przeszłości i w całości przeniosły ją w XXI wiek przy akompaniamencie huku spadających rakiet. W rosyjskim dyskursie publicznym nie przepracowano żadnej traumy: ani swojej własnej, ani wynikającej z relacji z innymi. Kolonialna przeszłość przelała się w niekończący się strumień resentymentów. Objął on zarówno elity, jak i świadomość społeczną. Zaś wszystkie dzisiejsze projekty dekolonizujące, takie jak „Black Lifes Matter” czy „MeeToo” są postrzegane jako wrogie lub szalone.

Dziś kultura popularna w Rosji jest w swej treści kolonialna, choć w formie jest produktem zachodnim.

Widoczne jest to w programach telewizyjnych, na portalach internetowych, w podręcznikach. Obecnie obserwujemy szczyt kolonialnego funkcjonowania kultury kryzysu i wtórności. Różnica w stosunku do poprzednich form polega na tym, że zarówno w imperium, jak i w ZSRR projekty kolonialne miały silną bazę ideową i ideologiczną, której współczesny projekt nie posiada.

Dekolonizacja kultury imperialnej może urzeczywistnić się jedynie jako projekt zewnętrzny, czyli na dawnych peryferiach imperium i na tzw. Zachodzie. W samej Rosji takiego popytu ani w instytucjach państwowych i ani w tzw. kulturze niezależnej nie ma. Imperialny ładunek kultury to potężne narzędzie polityczne, które w Rosji w praktyce stosuje się zbyt często. Ale w najbliższej przyszłości przestrzeń postsowiecka może odeprzeć napływ wzorców kolonialnej kultury rosyjskiej. Doskonałym przykładem jest Ukraina w czasie swojej wojny antykolonialnej.

Zdjęcia: Telegram „Tula. Ekstremizm”; Usmon A. / yandex

Autor: Anton Saifullayeu

redaktor naczelny, adiunkt w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Doktor nauk humanistycznych (UW). Zajmuje się teorią postkolonialną, antropologią kulturową Europy Wschodniej, teorią historiografii, białoruską historią idei politycznej i intelektualnej. Kontakt: [email protected]

Zobacz wszystkie wpisy od Anton Saifullayeu → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *