Czy Globalne Południe jest prorosyjskie?

Obecnie pojęcie Trzeci Świat uznawane jest za co najmniej niepoprawne politycznie i pejoratywne. Od kilku dziesięcioleci stosowany jest inny zwrot – Globalne Południe. Dotyczy on jednak nie tylko krajów dawniej określanych mianem Trzeciego Świata, ale także państw o istotnym znaczeniu geopolitycznym, takich jak Indie czy Chiny. Tak, świat nie ogranicza się do Rosji i Zachodu, jak zwykliśmy dotąd uważać. Udowodniła to rosyjska agresja na Ukrainę. Kraje należące do tej grupy odgrywają ważną rolę na arenie międzynarodowej i niekoniecznie opowiadają się przeciwko Łukaszence czy wspierają Ukrainę w wojnie. Wprost przeciwnie – często kraje Globalnego Południa prowadzą zupełnie odmienną politykę. Czy jednak ich działania to efekt dążenia do opierania się Zachodowi, czy też mają własne, jasne stanowisko w sprawie sytuacji w regionie Europy Środkowo-Wschodniej? Dlaczego nie jest łatwo przekonać niezachodni świat do tego, co nam wydaje się oczywiste?

Pierwotnie termin Trzeci Świat nie miał negatywnych konotacji i nie oznaczał ubóstwa ani dekadencji. Od połowy lat 50. XX wieku określano w ten sposób grupę krajów, które nie należały ani do bloku „pierwszego”, czyli „zachodniego” świata, ani do drugiego – „sowieckiego”. Z czasem jednak trzeci świat zaczął być kojarzony, głównie na Zachodzie, z ubóstwem krajów rozwijających się. Nowy termin – Globalne Południe – zaczęto coraz powszechniej stosować po upadku drugiego świata, czyli ZSRR. Kręgi akademickie i intelektualne na Zachodzie i w świecie postkolonialnym próbowały stworzyć nową geografię globu. Rosnąca rola Indii i Chin, azjatyckich tygrysów, niektórych krajów Ameryki Południowej sprawiły, że termin Globalne Południe zaczął być bardziej odpowiedni. Nie jest też obciążony negatywnymi skojarzeniami. W XXI wieku Globalne Południe jest pojęciem w ciągłym użyciu, ponieważ Chiny stały się jednym ze światowych centrów wpływu.

Przez długi czas Rosja próbowała promować określenie „Euroazjatyzm” wraz z własnym centralnym miejscem w tej koncepcji. Utraciwszy swoje dawne wpływy na Globalnym Południu, Rosja pozostała na peryferiach światowej geopolityki. Obecnie próbuje wejść do gry na Globalnym Południu poprzez różne organizacje regionalne, chociażby BRICS czy Szanghajską Organizację Współpracy, do której z kolei białoruski reżim bezskutecznie próbuje dołączyć. Trzeba jednak podkreślić, że dawnej dominacji Związku Radzieckiego nikt już nie wspomina. Wręcz przeciwnie, nawet w wymienionych dwóch organizacjach pozycja Rosji jest pod wieloma względami peryferyjna.

Europa Wschodnia, wciśnięta między Rosję a Zachód, identyfikuje się raczej jako peryferia świata zachodniego niż jako część rosyjskiego euroazjatyzmu. Stąd wojna w Ukrainie powinna być postrzegana jak próba przywrócenia cywilizacyjnej granicy wpływów. Wynik ukraińskiej walki o niepodległość wskaże drogę, którą w przyszłości ten kraj podąży. Jedną z nich jest ścieżka wiodąca do dziwacznego, postsowieckiego, opresyjnego euroazjatyzmu.  Druga – to szlak do realizacji zachodniego modelu rozwoju. Walka ta napotyka jednak na jeden istotny problem.

O ile nietrudno podawać w wątpliwość gotowości krajów zachodnich do wsparcia Ukrainy, o tyle stanowisko reszty świata nie jest jednoznaczne. Kraje Globalnego Południa, generalnie rzecz biorąc, ostrożnie podchodzą do trwającego w Europie konfliktu. Wspomniane Chiny zajmują niejasne i wyczekujące stanowisko.

Globalne Południe nie postrzega walki ukraińskich kobiet i mężczyzn jako wojny antykolonialnej, a termin „dekolonizacja” wydaje się nie pasować do europejskiego konfliktu. Dyskusje na temat dekolonizacji w Ukrainie często prowadzą do nieporozumień lub konkluzji, że stosowanie tego pojęcia w kontekście ukraińskiej walki z Rosją jest nieuzasadnione. Wprost przeciwnie – zachodnie wsparcie dla Ukrainy jest czasami postrzegane bardziej jako narzędzie kolonizacji Europy Wschodniej przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską, a nie jako neokolonialny konflikt sprowokowany przez Rosję lub antykolonialna rezurekcja samych Ukraińców.

Ten sposób pojmowania rosyjskiej agresji wynika z historycznie ugruntowanego poglądu na Rosję czy ZSRR jako siłę wspierającą emancypację na scenie światowej. Eksportowana od lat 50. XX wieku do Afryki, Ameryki Południowej i Azji narracja o antykolonialnej postawie ZSRR, jego walce z imperializmem i obietnicy komunistycznej utopii na Ziemi płynnie wpisuje się w światopogląd lewicowej intelektualnej i akademickiej społeczności Zachodu i Globalnegio Południa.

Stąd, w postkolonialnym świecie, który doświadczył ucisku ze strony europejskich imperiów, utrzymuje się uproszczona wizja świata: Zachód jest jedynym ciemiężcą. Dlatego kolonializm Rosji i ZSRR, nie mniej brutalny niż ten realizowany przez Wielką Brytanię czy Francję, jest przemilczany.

Reżim Putina, zwłaszcza po 2022 r., aktywnie wykorzystuje w swojej polityce zagranicznej tradycyjną radziecką narrację antykolonialną. Oczywiście, rosyjska polityka w Afryce jest motywowana przede wszystkim interesami gospodarczymi,lecz promowanie opowieści o powstrzymywaniu Zachodu i rzekomym osłabianiu go w wyniku konfliktu ukraińskiego służy nie tylko dyplomatycznej propagandzie Kremla. Opowieść ta rozpowszechniana jest też przez osoby z kręgów intelektualnych i eksperckich w Afryce, Azji i Ameryce Południowej. Łączy się to z generalnie antyzachodnią postawą Globalnego Południa.

Rosyjska dyplomacja, próbująca odbudować radzieckie „miękkie wpływy” na Globalnym Południu jednoznacznie przegrywa z dominacją Indii i Chin, które w ciągu 30 lat od upadku Związku Radzieckiego przejęły rolę nowych centrów wpływu w tym regionie. Jednak mimo zmiany układu sił rosyjskie narracje wciąż się utrzymują jako nostalgiczne dziedzictwo radzieckiej „polityki wsparcia i solidarności”. Podejmowane przez ukraińskich mówców, polityków i badaczy próby skonstruowania narracji o post/dekolonialnej podmiotowości Ukrainy wobec Rosji stoją w sprzeczności z sowieckim, antyzachodnim dyskursem geopolitycznym, aktywnie promowanym przez kremlowskie elity.

Konflikt w Ukrainie nie jest więc postrzegany przez Globalne Południe jako przedsięwzięcie dekolonialne czy wyzwoleńcze, ale raczej jako konflikt wewnątrzeuropejski.

Niechęć, którą Globalne Południe odczuwa wobec Zachodu za wieki kolonializmu i brak gotowości do opowiedzenia się po czyjejś stronie, jest zrozumiała. Rosja wykorzystuje te elementy na swoją korzyść. Przykładowo, rosyjsko-indyjska wymiana handlowa osiągnęła rekordowy poziom[1], a współpraca wojskowa z Iranem bezpośrednio wpływa na sytuację na froncie, podczas gdy kraje afrykańskie blisko współpracujące z rosyjskim biznesem dostarczają mu niezbędnych surowców. Dziś rosyjska gospodarka utrzymuje się przy życiu w dużej mierze dzięki Globalnemu Południu.

A co z Białorusią? Mieszkańcy krajów Globalnego Południa niewiele wiedzą o Białorusi. Ale równocześnie „trzecia droga” wiązana do 2020 r. z osobą Uładzimira Makieja doktryna białoruskiej polityki zagranicznej – zakładała ścisłą współpracę z krajami Południa. Warto w tym kontekście wspomnieć choćby stosunki białorusko-chińskie i próby reżimu przekształcenia Białorusi w placówkę handlową Chin w Europie. Albo przyjaźń z Hugo Chavezem i wenezuelskie przygody Aliaksandra Łukaszenki. Próby budowania relacji z krajami Globalnego Południa na starych, radzieckich fundamentach nie zakończyły się sukcesem. Jednak Białoruś jest nadal postrzegana przede wszystkim jako antyzachodni reżim ze swoją wyraźnie prorosyjską postawą.  Wobec tego i wydarzenia 2020 roku pozostały niezauważone na Globalnym Południu. Chociaż przecież i tu, los Białorusinów dążących do wyzwolenia i zbudowania demokratycznego społeczeństwa jest pod wieloma względami podobny do losów obywateli państw dawnego Trzeciego Świata. Istnieją badania próbujące powiązać protesty w Białorusi z wydarzeniami arabskiej wiosny lub demonstracjami w Iranie. Autorzy tych badań zwracają między innymi uwagę na podobieństwa między tymi epizodami w kwestii wykorzystania sieci społecznościowych do mobilizacji społecznej w walce z autorytarnymi reżimami.

Dla białoruskich elit opozycyjnych, podobnie jak dla elit ukraińskich, Globalne Południe pozostaje terra incognita. Nie wiedzą, jak budować dialog z krajami regionu i na jakich podstawach go oprzeć. Prozachodnie stanowisko jest tu oczywiście przeszkodą. Ponadto białoruskiej opozycji brak zasobów i wiedzy, doświadczenia dyplomatycznego oraz legitymizacji. Ukraina zaś podejmuje pewne próby budowy relacji z tymi krajami. Ale jak zauważyliśmy, rosyjski, nostalgiczny wpływ pozostaje główną przeszkodą w rozpoczęciu tej współpracy z niezachodnim światem.

[1] Por.: https://economictimes.indiatimes.com/news/economy/foreign-trade/india-russia-trade-hit-a-record-39-8-billion-in-202223-spief-director/articleshow/99197642.cms

zdjęcie:  REUTERS/ANUSHREE FADNAVIS

Autor: Anton Saifullayeu

redaktor naczelny, adiunkt w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Doktor nauk humanistycznych (UW). Zajmuje się teorią postkolonialną, antropologią kulturową Europy Wschodniej, teorią historiografii, białoruską historią idei politycznej i intelektualnej. Kontakt: [email protected]

Zobacz wszystkie wpisy od Anton Saifullayeu → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *