Utrudnianie otrzymywania wiz Białorusinom to absurdalny pomysł

Kiedy twój przyjaciel zamierza zrobić coś głupiego, masz obowiązek go ostrzec. Jeszcze nie jest za późno, żeby nie zrobił głupoty. Koniec końców – później nie możesz powiedzieć, że go nie ostrzegałeś.

Według agencji Bloomberg politycy UE uważają, że kompromisem w sprawie pomysłu zakazu wizowego dla Rosjan mogłoby być zniesienie umowy o ułatwieniach wizowych zarówno z Rosją, jak i z Białorusią. To znaczy, że wizy Schengen typu C znów kosztowałyby 80 euro zamiast 35, trudniej byłoby je uzyskać i byłyby przyznawane na krótsze okresy.

Zachód, jak zawsze podchodzi krótkowzrocznie do naszych kwestii. Mam pięć argumentów za tym, czemu trzeba dawać wizy Białorusinom. Wszystkie są przeciwko absurdalnemu rozumowaniu UE.

Po pierwsze

Utrudnianie wejścia do UE masom, a nie konkretnym urzędnikom i ich portfelom, odnosi się do logiki zbiorowej odpowiedzialności. I jeśli w przypadku Rosjan zwolennicy tej decyzji powołują się na sondaże (większość Rosjan zdaje się popierać wojnę), to za co konkretnie karani są Białorusini?

Sondaże potwierdzają, że Białorusini nie popierają rosyjskiej inwazji, tysiącami donoszą o ruchach wojsk rosyjskich i miejsc odpalenia rakiet, a setkami szli na wojnę o wolność Ukrainy.

Rząd, który pomaga Rosji w walce, już dawno stracił poparcie większości Białorusinów. Po 2020 r. jest to jasne chyba dla wszystkich. Unia Europejska jako pierwsza przyznała, że Łukaszenka nie jest już przedstawicielem Białorusinów, nie można jego działań przypisywać zbiorowej woli obywateli.

Po drugie

Cios spadnie na najbardziej proeuropejską część społeczeństwa – na studentów, intelektualistów, a także – jak to uzasadnić – na krewnych uchodźców politycznych, którzy chcą zobaczyć swoich bliskich przed zmianą władzy w kraju, bez odwiedzania po drodze Turcji czy Kaukazu.

Owszem, będzie można jeździć do UE, ale stanie się to droższe (przy tym, w czasie kryzysu, biura podróży podnoszą swoje opłaty), ze skomplikowaną procedurą wizową (trzeba będzie stać na granicy cały dzień) lub na wizach humanitarnych. Ta ostatnia opcja może się okazać w pewnym momencie ryzykowna przy powrocie na Białoruś. Poza tym zmusi Białorusinów do nadużywania samej idei wizy humanitarnej. Nie jest ona przecież przeznaczona do krótkich wyjazdów w celu spotkania się z klientami, odwiedzenia krewnych, czy pójścia na koncert ulubionego zespołu z przyjaciółmi.

Statystyki pokazują, że popierający wojnę to ludzie starsi, o niskich dochodach, niemieszkający w dużych miastach. Większość z nich nie przejmuje się zakazem wizowym czy uznaniem wiz: jeśli ci ludzie okazjonalnie wyjeżdżają gdzieś za granicę, z bardzo rzadkimi wyjątkami, to jest to Turcja, Egipt, Rosja i inne bezwizowe kierunki.

Co w tym momencie mówią zwolennicy zakazu wizowego o Rosjanach? Klasa średnia musi poczuć dyskomfort, a nie jeździć po Europie, zostać w kraju i obalić Putina.

Czy któryś z europejskich urzędników zaryzykuje powtórzenie 2020 roku? Protestowaliście, ale jakoś słabo? Chyba tak to trzeba zrozumieć.

Po trzecie

To oczywisty cios w proeuropejskie nastroje na Białorusi. Trwa wojna informacyjna o umysły jej obywateli. Nie znam żadnego Białorusina, który po ew. wprowadzeniu ograniczeń zacząłby lepiej postrzegać UE, ale wielu byłoby rozczarowanych.

 

Łukaszenka robi wszystko, by wspólnie z Rosją wygrać tę wojnę o umysły.  Pozbył się wolnych mediów, wyrzucił zachodnich dyplomatów i konsulów, by Białorusini mniej czasu spędzali na Zachodzie i nie wpadali na niebezpieczne pomysły. Łukaszenka z pewnością nie spodziewał się jednak, że Europejczycy pomogą mu, zamykając drzwi od swojej strony.

Po czwarte

Jest to cios dla i tak już złej reputacji opozycji na emigracji. Jedyne, czego realnie oczekują od niej jej zwolennicy, to współpraca z zachodnią opinią publiczną i elitami w celu lobbowania interesów Białorusinów.

Za wszelkie komplikacje związane z wydaniem wizy winą zostanie obarczona Cichanouska i jej zespół. Ludzie będą mówili: siedzicie tam od dwóch lat, a nam jest tylko gorzej. Taki będzie sukces jej gabinetu. Strach pomyśleć, co się stanie, gdy stworzą swój własny parlament.

W ten sposób UE uderzy w zdolność własnych sojuszników politycznych do budowania wsparcia wewnątrz Białorusi. A potem, jestem pewien, zapytają ludzi takich jak ja: „Czy nie uważasz, że siły demokratyczne tracą kontakt z ludźmi w kraju?”. Kto by pomyślał, no cóż.

Po piąte

Główne przesłanie, które proeuropejscy Białorusini wyniosą z takiej decyzji UE: wy i wasze obawy nie są już istotne w naszym procesie decyzyjnym.

Kiedy Mińsk rezygnował z umowy o readmisji związanej z uproszczonym reżimem wizowym w 2021 roku, Unia Europejska powiedziała, że nie zareaguje na to i nie będzie karać Białorusinów za działania bezprawnie wybranego rządu.

Co się zmieniło w tym podejściu w ciągu roku? Czy rząd stał się bardziej prawomocny? Czy Białorusini zaczęli się jakoś inaczej zachowywać? A może po prostu interes oddzielenia Białorusinów od ludzi sprawujących władzę w ich kraju przestał być tak ważny, skoro pojawiło się ważniejsze zadanie?

I to zadanie opisuje pojemne angielskie wyrażenie virtue signaling. Politycy muszą pokazać, że karzą agresora kolejnym pakietem sankcji.

Można podjąć naprawdę bolesne dla władz Białorusi i Rosji działania – całkowite embargo energetyczne bez opóźnień na 78 lat, sankcje wtórne dla tych, którzy handlują z Mińskiem i Moskwą, żeby utrudnić obchodzenie tych pierwotnych, dostarczenie Ukrainie całej broni, o którą prosi. Wszystko to jednak jest kosztowne i skomplikowane. Łatwiej jest ukarać Białorusinów za coś niezrozumiałego, wrzucając ich do jednego worka z Rosjanami i ogłaszając, że podjęto drastyczne środki. Wyborca może odetchnąć.

 

Autor: Artyom Shraibman, źródło: Zerkalo

Zdjęcie: Pixabay.com / Zerkalo.io

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *