«Zachciało mi się pokazać, że ludzie się nie boją». To ja pokazałem pierś przed „siłowikiem” z bronią i krzyknąłem «Strzelaj!»  

Znalazł się bohater filmu zrobionego podczas rozpędzania protestu z 1 listopada. W nagraniu mężczyzna podchodzi do uzbrojonego „siłowika” w oliwkowym mundurze, rozpina kurtkę i krzyczy «Strzelaj!» „Nasza Niwa” odszukała tego śmiałka i porozmawiała z nim o przyczynach jego zachowania.

Mińsk. Fantastyczny moment na ulicy Kalinouskiego. Funkcjonariusz celuje w protestującego, który nie tylko wycofuje się, ale rozpina kurtkę i podnosi koszulkę, krzycząc” Strzelaj!”. W tym momencie w powietrzu strzelił inny mężczyzna w mundurze wojskowym.

Ale to nie powstrzymuje nieustraszonego protestującego. Jest nieuzbrojony, ale nadal idzie naprzód, prosto w kierunku pistoletu oficera ochrony w kolorze khaki, dopóki nie zostanie odciągnięty przez innych protestujących.

 

Mężczyzna nazywa się Roman i ma 35 lat. Jak sam mówi, 1 listopada przechadzał się po mieście, ale w pewny momencie znalazł się w kolumnie protestujących (nie w pierwszych rzędach, ale gdzieś pośrodku). Szedł razem w tłumem, a potem chciał skręcić na skrzyżowaniu z ulicą Kalinowskiego, jednak drogę zastąpili „siłowiki”. Z tego powodu część ludzi się rozbiegła, a część ruszyła w przód – a wraz z nimi Roman.

«Moje dalsze zachowanie nie było żadną prowokacją czy jakimś przygotowanym wcześniej działaniem – objaśnia Roman. – Ani pijackim wyczynem, byłem absolutnie trzeźwy. Po prostu mi się przelało… Dlatego pokazałem pierś i mówię do „siłowika”: Strzelaj! On odpowiedział coś w stylu „rozejść się”. Dokładnie nie pamiętam.

Nie bałem się, byłem pewien, że ten „siłowik” nie zacznie strzelać – zdecydowanie nie miałem w planie wtedy umrzeć czy zostać postrzelonym. Jednak nie liczyłem na to, że „siłowiki” mnie przepuszczą. Po prostu… Jakby zachciało mi się pokazać, że ludzie się ich nie boją».

Według Romana, kiedy obchodził kolumnę protestu, został złapany: «Ale albo byli to humanitarni „siłowiki”, albo nie mieli rozkazu, by mnie zatrzymać. Dwóch wzięło mnie pod ręce, zawlekli na bok i potem powiedzieli: „Idź jak najdalej stąd”. I odpuścili. Było nieprzyjemnie, bałem się, że posadzą mnie na dobę i odwiozą do legendarnego aresztu na ulicy Akreścina.”

Mężczyzna mówi, że wcześniej mógł uczestniczyć w spotkaniach, ale teraz okoliczności się zmieniły. Stara się ich unikać, od kiedy urodziło się mu dziecko „pieniędzy ledwo starcza”. „Boję się, że mogę zostać zamknięty na dobę lub stracić pracę. Dlatego staram się żyć odpowiednio. Nawet wtedy, 1 listopada, szedłem bez symboli, nie krzyczałem haseł” – przyznaje się Roman.

Przetłumaczone z https://kyky.org/news/hotelos-pokazat-chto-lyudi-ne-boyatsya-eto-ya-raskryl-grud-pered-silovikom-s-ruzhiem-i-krichal-emu-strelyay

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *