Właściciel zootaxi „Siabar” [„Przyjaciel”] po pobiciu przez służby nie może stawać na uszkodzonej nodze – internauci apelują o zasypanie jego taksówek zamówieniami

Jauhen Wałynski – właściciel zootaxi „Siabar”. Jest tam jednocześnie dyrektorem i kierowcą. Ale przez ostatnie dwa tygodnie nie może przewozić zwierząt. Na zwolnienie lekarskie musiał odejść, po tym jak w areszcie pobito go pałkami i poważnie uszkodzono kolano.
Historia Jauhena jest opowiadana w sieciach społecznościowych, użytkownicy zachęcają do wspierania go poprzez zamawianie usług zootaxi.
Jauhen uruchomił swój serwis w 2019 roku.
„Przypomniałem sobie o incydencie, który miałem z psem, kiedy samochód się zepsuł i nie mogliśmy opuścić wystawy. Dzwoniłem przez 40 minut, zgłosiłem się do trzech służb, żadna nie mogła znaleźć samochodu. I poszliśmy pieszo do domu – opowiada przedsiębiorca o przyczynach zainteresowania tą dziedziną. —
Mamy mały flotę, jedynie dwa samochody. Klient jest specyficzny, nie można go zgubić, zignorować. Minimum połowa osób aplikujących – to odwiedzający przychodnie weterynaryjne”
W niedzielę 15. listopada Jauhen wziął nadgodziny w pracy. Zamierzał poćwiczyć z właścicielem i jego psem, ponieważ ma wykształcenie kynologiczne. Spotkali się na skwerze przy ul. Szczadryna. Kiedy konsultacja się skończyła, a właściciel wsadził już psa do samochodu, wybiegli „kosmonauci”.
„Jak oni się tam znaleźli, oto jest pytanie. Stałem odwrócony plecami, gdy klient krzyknął: „biegnijmy!» Zdałem sobie sprawę, że najwyraźniej zaczęła się łapanka, i pobiegłem z innymi ludźmi. Złapano mnie za ubranie, nie stawiałem oporu podczas zatrzymania. Ale dostałem pałką od tyłu i z prawej strony po nodze. Bardzo szybko wepchnęli mnie do busa i tam jeszcze pobili. Powiedziałem, że jestem kynologiem, że mam legitymację w kieszeni, wtedy przestali bić” – opowiada mężczyzna
Tego dnia miał na sobie kamuflaż: to jego odzież robocza do ćwiczeń z psami.
Że coś jest nie tak z nogą, Jauhen poczuł, gdy zamknięto go do tzw. „szklanki” więźniarki. Nie można było normalnie postawić nogi – jakby raziła prądem.
„Co mnie zaskoczyło – w Rejonowym Zarządzie Spraw Wewnętrznych „Centralny” potraktowano go dobrze. Policjanci przeprowadzali mnie pod ręce, posadzili na krześle, przynosili wodę. Byli uprzejmi, nikt nie naciskał na mnie podczas przesłuchania. To mocno kontrastowało z tym, jak ludzie w czarnym stroju wprowadzali wszystkich w nienaturalnych pozycjach. Chociaż nie byłem na innych posterunkach, nie widziałem, jak traktowani są tam zatrzymani”
Karetka zabrała Jauhena do szpitala nr 6. Okazało się, że ma zamknięte uszkodzenie łąkotki i uszkodzenie więzadeł. W szpitalu na nogę nałożono gipsową longetę.
„Na wózku wiózł mnie młody policjant z wydziału kryminalnego, który został wysłany jako konwojent. Kiedy złapałem się za kanapę z bólu, powiedział do mnie: „trzymaj się, chłopie, trzymaj, niedługo będzie po wszystkim” – mówi Jauhen.
Na zwolnieniu lekarskim mężczyzna pozostanie 3-4 tygodnie. Gips zamienił na specjalny stabilizator, porusza się o kulach. Mówi, że czasami w nocy odczuwa taki ból, że zasypia dopiero o szóstej rano.
„Wszyscy sąsiedzi przestraszyli się, gdy zobaczyli mnie na listach wolontariuszy. Ludzie pomagają. Ci, którzy byli w podobnych sytuacjach, przekazują ortezy. Dziękuję im, bo zakup takich kosztowałby nie mniej niż 300 rubli” – zaznacza mężczyzna.
Tydzień temu Jauhen znalazł kierowcę na zastępstwo, byłego kynologa. A on sam ma nadzieję na szybki powrót do zdrowia: jest głównym żywicielem rodziny, żona przebywa na urlopie macierzyńskim z małą córeczką.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *