Soczi: rozmowa patrona z klientem

Tuż po zapowiedzi spotkania Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina w Rosji, w zachodnich mediach zaczęła dominować alarmistyczna, lecz niemająca odniesienia do lokalnej rzeczywistości, narracja. Pojawiły się typowe hasła w rodzaju, że to spotkanie „będzie kluczowe dla przyszłości Białorusi”, „niepodległość jest zagrożona i kraj może zostać sprzedany Rosji” oraz nawet, że „dojdzie do podpisania wszystkich kart integracyjnych i Rosja może wprowadzić swoje wojska”. Ja od początku zaznaczałem, że tak nie będzie i że nie zostaną podpisane żadne zobowiązania ani umowy. I nie chodzi tu o opinię, tylko o analizę sytuacji miesiąc po wyborach, żeby stwierdzić, że koniunktura jest zupełnie inna.

Spotkanie prezydentów odbyło się w Soczi 14 września. Myślę, że oprócz kolejnej porcji memów, które po nim powstały, można z łatwością dojść do wniosku, że od samego początku było „przereklamowane”. Jednak jego przebieg wskazał na trudności, z którymi establishment w Mińsku będzie musiał sobie radzić w najbliższym czasie w próbach budowania dalszych relacji z Rosją:

  • Pozycja przetargowa Łukaszenki przed spotkaniem była najsłabsza od lat. Nie chodzi wyłącznie o trwający na Białorusi kryzys polityczno-społeczny. Ważny jest postępujący kryzys legitymizacji elity rządzącej w opinii coraz szerszych kręgów białoruskiego społeczeństwa. Dodatkowo, Łukaszenka już nie ma tak mocnej argumentu dotyczącego Zachodu, którego używał jako politycznego straszaka w rozmowach z Rosją w ostatnich latach. Retoryka „skoro nie chcecie nam pomóc, to będziemy rozmawiać z Zachodem, z którym teraz mamy świetne relacje”, już nie działa i nie jest aktualna.
  • Rosja, choć prowadzi neoimperialistyczną politykę informacyjną, doskonale zdaje sobie sprawę, że jest ona skuteczna dla użytku wewnętrznego. Po doświadczeniach ostatnich lat stara się działać bardziej racjonalne na arenie międzynarodowej. A kryzys legitymizacji białoruskiego reżimu w warunkach, kiedy kadencja białoruskiego prezydenta kończy się na początku listopada, nie jest dobrym momentem dla zawierania jakichkolwiek, nawet dwustronnych, umów z białoruskim partnerem.
  • Koniunktura geopolityczna i gospodarcza jest zupełnie inna niż w 2008 (Gruzja) czy 2014 (Ukraina) roku. Kreml doskonale zdaje sprawę z tego, że jakakolwiek zdecydowana reakcja poparcia białoruskich władz zostanie odebrana na Zachodzie jako ingerencja w sprawy wewnętrzne Białorusi. A za tym mogą iść całkiem wymierne i odczuwalne dla rosyjskiej gospodarki sankcje. Dlatego temat pogłębionej integracji nie znalazł się w agendzie spotkania. Nawet wzmianki o tego rodzaju projektach mogą być drażliwe dla Rosji, szczególnie w kontekście otrucia Nawalnego oraz niepewności co do przyszłości projektu Nord Stream 2.
  • Kredyt w wysokości 1,5 mld USD ma znaczenie symboliczne. Owszem, białoruska gospodarka rozpaczliwie potrzebuje nowych zastrzyków finansowych, szczególnie teraz, ponieważ według prognoz szczyt kryzysu finansowo-gospodarczego Białoruś odczuje na przełomie jesieni i zimy. Ale nawet taka kwota nie wystarczy, żeby poprawić kondycję białoruskiej gospodarki. Nie pokryje też w całości tegorocznych zobowiązań finansowych Mińska. Zważywszy na strukturę białoruskiego długu zagranicznego, sytuacja dla Moskwy jest bardzo komfortowa i przewidywalna: Rosja udziela kolejnej pożyczki, żeby Białoruś mogła spłacić poprzednią rosyjską pożyczkę.
  • Najbardziej wymowną częścią spotkania była mowa ciała rosyjskiego prezydenta. Putin nawet nie próbował ukrywać znudzenia i poirytowania tyradami Łukaszenki. Taka reakcja była do przewidzenia – rosyjskie władze po raz kolejny chcą pokazać Łukaszence, gdzie – w ich rozumieniu – jest jego miejsce. I robią to już w sposób oczywisty, poprzez kolejny „pstryczek w nos” białoruskiego prezydenta. Przekaz jest jednoznaczny, można go odczytać następująco: „Skoro przez pięć lat bawiliście się w normalizację stosunków z Zachodem, no, to teraz macie” oraz „A teraz zobaczymy, jak sobie sami poradzicie”. W naukach politycznych takie rozmowy są nazywane negocjacjami klienta z patronem, a w sposób bardziej dobitny – jako audiencja wasala u feudała.

Taka postawa Rosji, oczywiście, nie oznacza, że straciła ona zainteresowanie Białorusią. Wręcz przeciwnie. Tylko teraz przyjęła bardziej opłacalną i racjonalną dla siebie strategię – poprzez brak aktywnego zaangażowania może bardziej osłabić białoruskie władze, którym nie ufa, niż gdyby po wyborach prezydenckich wspierała je na dotychczasowych warunkach.

zdjęcie: RT

Autor: Maxim Rust

redaktor działu OPINIE, analityk polityczny i badacz społeczny. Doktor nauk politycznych (UW). Główne zainteresowania badawcze to elity polityczne i transformacja ustrojowa w państwach poradzieckich oraz funkcjonowanie społeczeństw w dobie digitalizacji. Autor ponad pięćdziesięciu publikacji naukowych i publicystycznych. Jest redaktorem magazynu New Eastern Europe (www.neweasterneurope.eu).

Zobacz wszystkie wpisy od Maxim Rust → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *