Politolog Ihar Iljasz skomentował możliwość uznania biało-czerwono-białej flagi za ekstremistyczną

„Taka decyzja jest logicznym krokiem w kierunku przekształcenia autorytarnej dyktatury w totalitarną. To właśnie na tę przemianę Łukaszenka ciężko pracował przez ostatnie sześć miesięcy i nawet dziwne jest, że dopiero teraz wyciągnął ręce po ​​symbole narodowe. Oczywiste jest to, że w ramach totalitarnego modelu państwa niemożliwe jest zachowanie niejednoznacznego statusu biało-czerwono-białej flagi (BCZB): to znaczy z jednej strony wszędzie nazywać ją faszystowską, a z drugiej strony używać niezrozumiałego określenia „niezarejestrowane symbole”. Oczywiście flaga powinna zostać całkowicie zakazana – tutaj Łukaszenka jest dość konsekwentny.

Tylko w rzeczywistości skuteczność tak spektakularnego posunięcia będzie zerowa, nie wpłynie to na konfrontację wewnątrz kraju.

Po pierwsze, biało-czerwono-biała flaga de facto została zakazana aż do absolutu schizofrenicznego w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Tępienie wstążek i wycinanie biało-czerwono-białego lodu, prześladowanie za buntowniczy kolor spodni, parasola czy słodyczy… No czego jeszcze nie było? Uznanie flagi narodowej za ekstremistyczną tylko uprości procedury biurokratyczne dla represyjnej machiny. Teraz milicja i sędziowie nie będą musieli nadinterpretowywać przepisów (aby zakwalifikować słodkie pianki jako formę masowego protestu), a dysydentów będzie można od razu prześladować za dystrybucję ekstremistycznych produktów. Tylko i wyłącznie.

Po drugie (choć może się to wydawać paradoksalne), im szersza jest przestrzeń zakazana, tym łatwiej protestować i trudniej kontrolować zakazy. I odwrotnie. Kiedy w kraju panuje tendencja do „odwilży” i „miękkiej białorutenizacji”, można pozwolić dziesiątkom tysięcy ludzi z symbolami narodowymi zebrać się na „BNR-100” w Operze [obchody setnej rocznicy powstania Białoruskiej Republiki Ludowej, której symbolami były flaga BCZB i herb z Pogonią, obecnie wykorzystywane przez przeciwników rządu – przyp. tłum.], ponieważ w ramach takiego dyskursu to nie jest protest. Protest to kilkaset osób na równoległym, nieautoryzowanym wiecu na placu Jakuba Kolasa. Z setkami łatwiej sobie poradzić niż z dziesiątkami tysięcy. Teraz każda kombinacja czerwieni i bieli będzie uważana za protest nie tylko de facto, ale także de iure. A jeśli każdy taki akt protestu nie będzie prześladowany, będzie to demonstracja słabości samego systemu. I fizycznie niemożliwe jest prześledzenie każdego takiego aktu.

Jedno pragnienie zbudowania państwa totalitarnego nie wystarczy – potrzebne są także zasoby. Społeczne i ekonomiczne. A reżim Łukaszenki nie ma takich zasobów. Oznacza to, że system stawia sobie zadanie oczywiście niemożliwe.

W rzeczywistości uznanie flagi BCZB za ekstremistyczną będzie miało tylko jedną istotną konsekwencję: będzie to ostateczny wyrok na czerwono-zieloną flagę. Terror z lat 2020-2021 i tak skutecznie pozbawił ją przyszłości. Ale obecny atak na biało-czerwono-białą flagę będzie ostatnim gwoździem do trumny. Złudzenie możliwości pokojowego współistnienia obu symboli minie. Po upadku reżimu Łukaszenki czerwono-zielona flaga nie przestanie być po prostu flagą państwową – najprawdopodobniej zostanie zakazana. Pod wpływem nastrojów społecznych taką decyzję podejmie każdy, kto dojdzie do władzy po Łukaszence. A taki zakaz nie wywoła protestów.”

 

Źródło: https://t.me/beladonb

Przetłumaczone z https://t.me/belsat/40916

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *