Długie pożegnanie z przestrzenią postsowiecką

Kiedy w referendum ogólnoukraińskim 1 grudnia 1991 r., które odbyło się w tym samym dniu co pierwsze wybory prezydenckie na Ukrainie, przy frekwencji 84% nieco ponad 90% głosowało za niepodległością, ówczesny ambasador Stanów Zjednoczonych w ZSRR Robert Strauss poinformował Waszyngton, że jego wyniki mogą mieć katastrofalne skutki dla Rosjan: „najbardziej rewolucyjnym wydarzeniem 1991 roku dla Rosji może być nie upadek komunizmu, ale utrata tego, co Rosjanie wszystkich poglądów politycznych uważają za część swojego ciała politycznego, i to część bliską ich sercom: Ukrainy”. Tydzień po referendum, 8 grudnia 1991 roku, podpisano Układ Białowieski, który zakończył istnienie ZSRR jako podmiotu prawa międzynarodowego, a zastąpiła go Wspólnota Niepodległych Państw (WNP).

Trzydzieści lat po upadku Związku Radzieckiego, który prezydent Władimir Putin w swoim słynnym przemówieniu do Zgromadzenia Federalnego (25 kwietnia 2005 r.) nazwał „największą katastrofą geopolityczną stulecia”, upadkiem, który dla narodu rosyjskiego „stał się prawdziwym dramatem”, Rosja rozpoczęła wojnę przeciwko Ukrainie, postrzeganej przez Rosjan, jeśli nie jako część rosyjskiego ciała politycznego, to jako część szerszej przestrzeni postsowieckiej, w której Rosja przypisuje sobie wiodącą rolę. A powody takiego postrzegania siebie wydają się dość oczywiste.

W lutym 1992 r. litewski orientalista i politolog Algis Prazauskas (1941-2007) opublikował w rosyjskiej „Niezawisimej Gazecie” artykuł pod tytułem „WNP jako przestrzeń postkolonialna”. Opisując Związek Radziecki jako formację typu imperialnego, której jądrem była Rosja, Prazauskas dowodził, że po upadku ZSRR na jego miejscu powstała postkolonialna przestrzeń postsowiecka i że duch imperialny jest w niej wciąż żywy, podczas gdy widmo ZSRR krąży po WNP:

„Byli funkcjonariusze radzieccy, którzy nie znaleźli równego sobie miejsca w nowych strukturach władzy, liczne diaspory w „bliskiej zagranicy”, radzieccy patrioci, którzy uważają, że wielkość państwa mierzy się kilometrami kwadratowymi – wszyscy ci ludzie są przekonani, że system państw powstały w wyniku rozpadu ZSRR jest nielegalny, a byłe republiki radzieckie to nic innego jak sztuczne twory o samowolnie wytyczonych granicach”.

Algis Prazauskas urodził się i spędził młodzieńcze lata na Litwie, której krótka tradycja niepodległego bytu państwowego została przerwana w 1940 r. Po ukończeniu studiów orientalistycznych na Uniwersytecie Leningradzkim przez wiele lat pracował w Instytucie Orientalistyki Akademii Nauk ZSRR w Moskwie, gdzie bardzo owocnie zajmował się badaniami nad kolonialną i postkolonialną Azją i Afryką. Nic dziwnego, że jego peryferyjne w stosunku do centrum pochodzenie, a także bagaż intelektualny, jakim dysponował, pozwoliły mu z jednej strony rozwinąć myśl, że Rosja, jako dawne jądro imperium sowieckiego, może rozpocząć walkę o dziedzictwo imperialne, a z drugiej strony wyrazić obawy, że duch imperialny nie tak łatwo porzuci postkolonialną przestrzeń postsowiecką. Jak pokazały późniejsze wydarzenia w byłych republikach, rozumowanie litewskiego badacza było słuszne.

Chroniczny brak stabilności społeczno-politycznej w latach 90. w przestrzeni postsowieckiej był źródłem nostalgii za Związkiem Radzieckim, którego wizerunek stawał się coraz bardziej niespójny. Z czasem ZSRR zaczął stawać się w świadomości masowej konstrukcją mitologiczną, w której każdy widział coś innego – w tym poczucie przynależności do wielkiego mocarstwa.

Szczególnie powszechne stały się nostalgiczne uczucia wobec ZSRR w Rosji, gdzie na wyraz niezadowolenia obywateli rosyjskich z postsowieckiej rzeczywistości nałożyło się manipulowanie przez władze wizerunkiem Związku Radzieckiego i jego dziedzictwa w celu utrzymania samego rosyjskiego systemu politycznego. Po dojściu do władzy Władimir Putin, głęboko straumatyzowany upadkiem Związku Radzieckiego, znalazł wdzięcznych odbiorców w dużej części społeczeństwa rosyjskiego, a także wśród sympatyków porządku radzieckiego (i rosyjskiego) poza granicami Rosji. Odbiorca ten był bardzo otwarty na poglądy rosyjskiego prezydenta odnośnie tego, że to Rosja powinna wyznaczać wektor rozwoju całego regionu postsowieckiego, a suwerenność byłych republik powinna mieć w związku z tym charakter de facto ograniczony.

Postrzegając wzmocnienie swojej pozycji w przestrzeni poradzieckiej jako warunek konieczny do odzyskania statusu wielkiego mocarstwa, Rosja podjęła w tym celu szereg inicjatyw. Jednak wszystkie próby zajęcia pozycji głównego gwaranta bezpieczeństwa i stabilności państw bloku, zapewnienia im tanich źródeł energii oraz traktowania ich o w oparciu klauzulę największego uprzywilejowania w zakresie towarów, usług i migracji zarobkowej, okazały się niewystarczające, aby Rosja stworzyła atrakcyjny dla państw sąsiednich model rozwoju społeczno-gospodarczego, który mogłyby one przyjąć za wzór. Wszystkie te działania, choć w teorii wyglądały obiecująco, w praktyce zawsze przypominały raczej szantaż i groźby ze strony Rosji, mające na celu powstrzymanie świata postsowieckiego przed zwróceniem uwagi na alternatywnych partnerów, takich jak UE, USA czy Chiny. Co więcej, Rosji nie udało się zaproponować przestrzeni postsowieckiej modelu kultury, do którego chciałaby aspirować i z którym chciałaby się związać.

Z różnych powodów i w zależności od kontekstu poszczególnych krajów postsowieckich, imperialny i protekcjonalny charakter rosyjskiego modelu kulturowego za każdym razem spotykał się z brakiem poparcia i sympatii wszędzie tam, gdzie próbowano go rozpowszechniać.

Mała atrakcyjność rosyjskiego projektu rozwojowego (biorąc pod uwagę dostępność alternatyw) groziła w przyszłości zniknięciem przestrzeni postsowieckiej jako takiej, nic więc dziwnego, że Moskwa tak boleśnie reagowała na wszelkie próby prowadzenia niezależnej polityki przez państwa postsowieckie. Nie miało znaczenia, czy chodzi o wybór geopolityczny, który nie odpowiadał Rosji, czy o wybór wewnętrzny, jak np. rezygnacja z rosyjskiego jako języka państwowego.

Ukraina jest jednym z państw postsowieckich, które najaktywniej stara się grać według własnych zasad i prowadzić politykę niezależną od Rosji, co za każdym razem budziło w Moskwie nieukrywaną irytację. W 2014 roku – na tle ukraińskiej rewolucji godności, późniejszej rosyjskiej okupacji Krymu i powstania prorosyjskich republik Doniecka i Ługańska w południowo-wschodniej Ukrainie – rosyjski dziennikarz i badacz polityczny Siergiej Miedwiediew, próbując znaleźć przyczynę obserwowanej w rosyjskim społeczeństwie „patologicznej fiksacji na Ukrainie”, pisał: „Ukraińcy byli zbyt blisko, zbyt podobni, aby Rosja pozwoliła im tak łatwo odejść. Przez całe 23 lata niepodległość Ukrainy była postrzegana jako nieporozumienie, anegdota – samo słowo wymawiane jest w Rosji zazwyczaj z ironicznymi konotacjami”. Zjawisko rosyjskiego resentymentu (negatywnej reakcji na własny kompleks niższości), które stało się podstawą rosyjskiej polityki państwowej Putina i które próbował opisać Siergiej Miedwiediew, a w którym upatruje on przyczyny tak silnej niechęci do ukraińskiej podmiotowości w Rosji, jednocześnie pomija kwestię znaczenia rewolucji godności dla całej przestrzeni postsowieckiej.

W przeciwieństwie do pomarańczowej rewolucji z 2004 roku, rewolucja godności z 2014 roku nie była jedynie próbą odsunięcia od władzy skorumpowanego i autorytarnego polityka. Ilja Gierasimow historyk i redaktor „Ab Imperio”, autorytatywnego czasopisma poświęconego badaniom nad nacjonalizmem i „nową historią imperialną” w przestrzeni postsowieckiej, w 2014 roku sformułował tezę, że rewolucja godności była rewolucją postkolonialną. Według historyka, jest ona postkolonialna, ponieważ stanowiła ona radykalne zerwanie z ideami i wyobrażeniami o przeszłości w celu opisania przyszłości. W 2014 roku Ukraina zaczęła wymyślać dla siebie nowe państwo – państwo zorientowane na wartości i modernizację, bez uwzględniania rosyjskiej wyobraźni imperialnej i polityk tożsamości (obywatelskich, etnicznych). Innymi słowy, w 2014 roku w Ukrainie nie miało już znaczenia, jakiej byłeś narodowości, jakim językiem mówiłeś, z jakiej części kraju pochodziłeś czy do jakiej klasy należałeś. Zamiast tego rozpoczęło się tworzenie nowego narodu ukraińskiego jako wspólnoty solidarnych obywateli, negocjujących wspólną przyszłość. I tu właśnie można dostrzec główne niebezpieczeństwo dla Rosji z jej zestawem przestarzałych kategorii politycznych, a tym samym dla całej przestrzeni postsowieckiej, w której Rosja stara się dominować. Jak pisał Ilja Gierasimow:

„Postkolonialna rewolucja podmiotowości na Ukrainie zagraża społeczeństwu rosyjskiemu przez sam kontrast, który nieświadomie wytwarza: między pulsującym życiem a bezdusznym (ale jeszcze nie rozłożonym) ciałem społecznym”.

Osiem lat później słowa te nadal wydają się niezwykle trafne. Wojna z Ukrainą, którą Władimir Putin rozpoczął w 2022 roku i która cieszy się dużym poparciem w społeczeństwie rosyjskim, jest postrzegana jako wojna archaicznego z nowoczesnym, jako ostatnia i rozpaczliwa próba Rosji udowodnienia sobie i światu swojej wielkości, która od dawna jest efemeryczna. I ta próba jest ostatecznym requiem dla przestrzeni postsowieckiej.

Zdjęcie: belinstitute.com

Autor: Ivan Zhyhal

historyk, filozof, eseista. Absolwent historii Europy Wschodniej na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym w Mińsku oraz filozofii kultury na Uniwersytecie Babeșa i Bolyaia w Klużu-Napoce (Rumunia). .

Zobacz wszystkie wpisy od Ivan Zhyhal → Zobacz całą redakcję portalu →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *